Lato 1939 roku było podobno wyjątkowo upalne. Nic nie zapowiadało tego co wkrótce miało się wydarzyć...
1 września Niemcy przekroczyli granicę już nad ranem. Na okolice Mikołowa natarły niemieckie jednostki 28 i 8 Dywizji Piechoty wchodzącej w skład VIII Korpusu Armijnego z Wrocławia. Rejon Wyr i Gostyni zaatakowały 7, 49 i 83 pułk piechoty, zaś Gostyń, 49 pułk piechoty, zmierzający od Orzesza i Zawiści. Tzw. „Niebieskie lwy spod Maubege”, doświadczenie zdobywały już podczas I wojny światowej. Dywizja uzbrojona była głównie w lekki sprzęt i lekkie czołgi Panzerkampfwagen I, wspierana była jednak z powietrza przez bombowce Junkers Ju 87 „Stuka”.
Jak przygotowane były do tego natarcia polskie oddziały? Obrona naszego terenu opierała się głównie na polowych i stałych fortyfikacjach tzw. „Obszaru Warownego Śląsk”. W Wyrach utworzono pododcinek „Wyry”, na który składały się niestety nieukończone jeszcze schrony, a także pododcinek „Las Wyry”, gdzie wybudowano zaledwie jeden schron polowy, a także przygotowano linie umocnień. Utworzony został także system wałów wzdłuż rzeki Gostynki, mający na celu zatrzymanie pojazdów przeciwnika.
Pododcinek „Wyry” i „Las Wyry” obsadzał samodzielny batalion forteczny „Mikołów” dowodzony przez ppłk. Franciszka Pfeiffera wraz z II kompanią specjalną ckm majora Stanisława Amonna. Zachodni skraj lasu „Wyry” wzmacniał batalion Obrony Narodowej „Zawiercie” mjr. Rudolfa Geyera. Południową część lasu „Wyry” w okolicach rzeki Gostynki obsadzały należące do 23 Dywizji Piechoty kompanie strzeleckie 73 i 75 pułku piechoty. Podlegały one pod dowództwo 55 Dywizji Piechoty Rezerwowej dowodzonej przez płk. Stanisława Kalabińskiego. Jako odwód odcinków „Mikołów” przewidziano II batalion 73 pułku piechoty dowodzony przez ppłk. Władysława Kiełbasę, który zajął pozycję wyjściową w Katowicach – Ligocie. Do II batalionu dołączył także III batalion 73 pułk piechoty mjr. Władysława Nowożeniuka.
Gen. bryg Jan „Jagmin” Sadowski, dowódca Grupy Operacyjnej „Śląsk”, który odpowiadał za jego obronę, posłał tutaj także pociąg pancerny nr 54 „Groźny” pod dowództwem kpt. Jana Rybczyńskiego, mający stanowić dodatkowe wsparcie.
Mimo braków w umocnieniach w postaci schronów, Polacy wyposażeni byli w bardzo nowoczesną broń: ciężkie karabiny maszynowe Browning wz. 30, ręczne karabiny maszynowe Browning wz. 28, karabiny przeciwpancerne „Ur” wz. 35 oraz armatki przeciwpancerne kalibru 37 mm Bofors wz. 36 itd., obecne były również oddziały tankietek TKS. Polskiej obronie zabrakło jednak skutecznej broni przeciwlotniczej.
Pierwsze niemieckie oddziały rozpoznawcze na terenie Wyr zjawiły się jeszcze przed południem 1 września, zostały jednak przez polskie wojsko całkowicie rozbite.
Fragmenty pamiętnika jednego z niemieckich żołnierzy walczących w składzie 83 pułku piechoty: „Po krótkim odpoczynku wyruszamy dalej. Pod Gostyniem koło Mikołowa marsz urywa się, ponieważ należy liczyć się tutaj z pierwszym poważnym oporem Polaków. Na prawo od nas posuwa się naprzód 49 pułk w pełnej gotowości bojowej. Sami natomiast skręcamy do lasku i znajdujemy się przed pierwszą linią polskich umocnień [...]. Posunęliśmy się prawie do końca lasu, kiedy otrzymaliśmy silny ogień ze wszystkich stron [...]. Krzyżujące się pociski warczą miedzy drzewami [...]. Nieprzyjacielski ogień trwa z niesłabnącą siłą [...]. Nasila się [...]. Ze wszystkich stron słychać huk i trzask, wycie i gwizdy pocisków. Hałas jak w diabelskim kotle. Ranny zostaje gefrajter Wiegand, trafiony w podudzie. Pod osłoną ciężkiej broni strzelcy rozpoczynają natarcie, lecz bez powodzenia. Nieprzyjacielskie stanowiska nie zostały jeszcze dostatecznie zniszczone, aby nacierać. Wróg siedzi zbyt pewnie i jest jeszcze groźny. Powoli ściemnia się. Nasze granatniki muszą zaprzestać strzelania, gdyż nic już nie widać. Milkną również nasze kaemy. Z tamtej strony Polacy strzelają z niesłabnącą siłą, omiatając pociskami każdy zakątek lasu”.
Walki w Gostyni opisał także m. in. Augustyn Myszor: „Po krótkim czasie Niemcy uderzyli ponownie z większą siłą próbując przełamać jeszcze silniejszy opór Polaków. Tu Niemcy ponieśli straty w zabitych i rannych. W późniejszych godzinach popołudniowych napór Niemców był coraz silniejszy, wspierany przez czołgi i artylerie. Ponieważ właściwe stanowiska obronne Polaków znajdowały się bardziej na wschodniej stronie Gostyni, drużyny, które stawiały opór z pierwszych okopów zmuszone były wycofać się do następnych stanowisk, bardziej umocnionych, gdzie siła obronna była większa. Z chwilą natarcia Niemców na te punkty oporu wywiązała się straszliwa walka. Kilkanaście polskich karabinów maszynowych było stale w ruchu. Artyleria polska obstrzeliwała Niemców od strony Żwakowa i Tych. Niezliczone ilości zabitych i rannych żołnierzy niemieckich leżało na polach. Niemcy nie mogąc wytrzymać naporu polskich karabinów maszynowych zmuszeni byli do ucieczki, paląc z wściekłości wszystkie domy we wschodniej części Gostyni pozostawiając tylko te, które im były koniecznie potrzebne do sprzątnięcia rannych”.
Miejscowa ludność utrudniała rozwinięcie działań obronnych, więc dowództwo podjęło decyzję o jej ewakuacji. Z wieży kościoła rozległy się dzwony wzywające na błagalne nabożeństwo, po którym mieszkańcy razem z proboszczem Janem Janotą zaczęli opuszczać swoje domy, kierując się w stronę Tychów, a dalej Miechowa.
Niemcy w Gostyni zemścili się na miejscowej ludności. 1 września mieszkańców Gostyni wyprowadzono z domów, zgromadzono ich najpierw w jednym budynku, a wieczorem przegoniono ich do kościoła pw. św. Apostołów Piotra i Pawła. W pierwszych rzędach ustawiono mężczyzn, dalej - kobiety i dzieci. Niemcy pilnowali jeńców z kościelnego chóru, skąd mieli widok na całe wnętrze świątyni. Później, mieszkańców Gostyni przeprowadzono do zabudowań gospodarczych w Zawiści. Ze wspomnień Bronisławy Grolik: „Zagonili nas do kościoła, siedzieliśmy tam całą noc i następny dzień do wieczora, nie mieliśmy nic do jedzenia. Obok kościoła stały armaty i cały czas słychać było wystrzały. Potem przegonili nas do Zawiści, gdzie siedzieliśmy w jakiejś piwnicy, a później przyjechało 7 ciężarówek i wywieźli nas do Krywałdu. My dostaliśmy się do pierwszej z nich. W Krywałdzie byliśmy 7 dni, a potem kazali wracać do domów. Starszych załadowali na furmanki, a młodsi szli pieszo, często boso. Jak wróciliśmy na Gostyń, wszędzie unosił się smród spalenizny, bo Niemcy zostawili tylko te domy na Tyskiej, gdzie mieli rannych, resztę palili".
Na linii frontu trwały walki. Wrocławski 49 pułk piechoty udał się w kierunku Gostyni, gdzie usiłował przerwać front. Pododdziały III batalionu tego pułku, weszły w dolinę rzeki Gostynki i usiłowały manewrować między bagnistymi, leśnymi terenami. Tam spotkali się z oporem polskiej 2 kompanii majora Amonna. Przy pierwszych stratach i niepowodzeniach, „Niebieskie lwy” z Wrocławia utknęły 600 metrów przed polską pozycją główną. Polacy odparli atak niemieckiego 83 pułku piechoty w rejonie schronu „Sowiniec”. Zajęty natomiast został las, położony na wschód od szosy Wyry – Gostyń, naprzeciw pozycji głównej. Kolejny pułk niemiecki patrolował południowy rejon jeziora Wicie, gdyż w tym rejonie pozycja polska nie była wystarczająco obsadzona. Polscy dowódcy byli przekonani o niemieckim włamaniu w las wyrski. Gen. Sadowski skierował więc do kontrnatarcia III batalion 73 pułku piechoty.
Wieczorem dowódca III batalionu otrzymał rozkaz wejścia do lasu Wyry i odbicia go z rąk niemieckich a następnie obsadzenia jego zachodniego skraju wzmacniając obronę. III batalion 73 pułku piechoty, po wkroczeniu do lasu około północy, nie napotykając przeciwnika, dotarł do leśniczówki Wyry.
Bataliony 75 pułku piechoty na rozkaz gen. Sadowskiego maszerowały z Podlesia do Tychów, gdzie nad ranem 2 września rozlokowały się w północnej części lasu Mąkołowiec, jako odwód 23 Dywizji Piechoty.
Pociąg Pancerny nr 54 „Groźny” po całym dniu zmagań wspierających polskie pozycje ogniem artylerii, wieczorem 1 września, po uzupełnieniu zapasów amunicji, paliwa i żywności w Ligocie, powrócił do Żwakowa. Jego dowódca udał się na punkt obserwacyjny dla zdobycia brakującej amunicji. Po powrocie, pociąg pancerny wspierał III batalion 73 pułku piechoty na szlaku kolejowym Wyry-Tychy. Jeszcze przed świtem 2 września dowódca „Groźnego” znowu udał się do lasu wyrskiego. Najpierw spotkał się z mjr. Nowożeniukiem w leśniczówce, po czym skierował się na stanowisko por. Zająca, gdzie zajął stanowisko obserwacyjne z zamiarem wsparcia obrony tej pozycji.
1 września wojskom niemieckim nie udało się przełamać polskiego oporu. Decydujący dzień miał dopiero nadejść…
Źródła:
- Wyry – monografie historyczne Ludwika Musioła i Stefana Strzępy
- Gostyń od średniowiecza do współczesności – Lidia Borowian Cyba, Henryk Cyba, Joanna Pasierbek-Konieczny
- Fortyfikacje Obszaru Warownego „Śląsk”. Historia, Przewodnik – Stowarzyszenie na Rzecz Zabytków Fortyfikacji „Pro Fortalicium”
- Schron Bojowy „Sowiniec”. Obszar Warowny „Śląsk” – Jerzy Sadowski